Komentarze: 0
Już parę razy to zrobiłam, więc nie będę miała oporów.
Mojej naszywki jeszcze nie ma. Może w poniedziałek?
Poczekamy, zobaczymy.
A jak nie, to lipa, i tyle. Heh, ja jak zwykle najczarniejszy komentarz. Lubie czarny kolor.
Wczoraj po raz pierwszy od pół roku widziałam Jagodę. Kurde, gdy ją minęłam nie widziałam gdzie idę, bo miałam dosłownie szklane oczy. BOŻE, CO JA ZROBIŁAM!?!?!?! Jasne, wtedy wydawało mi się, że to jest OK, cool, fajne. LUZACKIE.
Of course to było okropne. OBRZYDLIWE.
No, bo to była moja NAJLEPSZA przyjaciółka. Tak mi się wydaje. Gdybym teraz mogła coś zrobić z tą sprawą, to nie miałabym ŻADNYCH wątpliwości. Byłyśmy [no, i jesteśmy] zupełnie różne. No i to było najfajniejsze. Na 10 urodziny ona dostała ode mnie kasetę Eminema [wtedy miałam mniej wyindywidualizowany gust muzyczny, i słuchałam czego popadnie, teraz już jest lepiej, ale Eminem mi pozostał], a ja od niej błyszczyk i cień do powiek. Uzupełniałyśmy się chyba najlepiej na świecie. Aż pewnego wiosennego dnia wyszłam sobie na dworek i poszłam normalnie legalnie po Matiego, ówczesnego chłopaka Jagody [i mojej późniejszej wielkiej miłości, tak btw, która teraz uważa że jestem największym świrem świata >i vice versa<], który nie omieszkał mnie poinformować o tym, że Dżajgoda [hie hie, tak na nią mówiliśmy :D] mnie obgaduje [nie tylko mnie, gwoli jasności] za moimi plecami. Heh. Nie powiem, wkurzyłam się. I powiedziałam mu coś okropnego. Że widziałam, jak ona całuje się z innym. BOŻE, NAWET NIE BYŁAM PEWNA, ŻE TO JEST ONA, ALE MU TO POWIEDZIAŁAM!!! No i się zaczęło. Moja dotychczasowa siostra krwi i tak dalej, stała się najbardziej znienawidzoną osobą w klasie. W całej szkole. Bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem wybuchła - wszyscy zaczęli mówić o tym, co do niej mają. Mówić? Ogłaszać wszystkim wkoło, całej szkole, całemu miastu, całemu światu. No dobra, trochę przesadziłam, no ale nieważne. W każdym bądź razie zmieniła szkołę, znajomych, a w wakacje tego roku przeprowadziła się do Londynu. No i fajnie. Tylko nie fajnie było ją teraz zobaczyć. Heh. Nic to.
Dzisiaj w szkole nic ciekawego... Odkryłam, że mam zdolności telepatyczne. Ale tylko jeśli chodzi o nauczycieli. Szczenka na hiście:
Histeryczka: No, Hubert, co ja ci mam postawić? Z ocen ewidentnie wypada ci między 1 a dwa, chociaż ostatnio dostałeś te dwie czwórki i w ogóle widać wielką poprawę...
Ja w myślach: Postaw mu tróję, postaw mu tróję, on nie może dostać dwói, postaw mu tróję, postaw mu tróję...
Histeryczka: OK, stawiam ci tróję.
Albo druga, przy wystawianiu ocen z zachowania na fizyce:
Fizyca: Hubert.. Teraz ty.. Po twoich wybrykach na początku roku dałeś mi się poznać z raczej złej strony, ale w sumie to nie jest z tobą tak bardzo źle biorąc pod uwagę to co robiła na przykład Mia [Boże, myślałam że ją po tym zagryzę]... Nie wiem, nie wiem co ci postawić [właśnie, ona zawsze powtarza wyrazy; na polskim nauczyłam się w tym roku, że powtarzanie to objaw dramatyzowania sytuacji]... Poprawne? A ty co byś sobie postawił?
Hubert: No.. nie wiem...
Ja w myślach: POSTAW MU DOBRE!!! POSTAW MU DOBRE!!! POSTAW MU DOBRE!!!
Fizyca: Dobrze, dobrze, stawiam ci dobre.
Mój osobisty sukces. Oddziaływanie siłami umysłu na inny umysł to nie mit. Szkoda, że w moim przypadku to działa tylko jeśli chodzi o stopnie Huberta. Ale dobre i to.
Nasza armia jest mała, jej językiem jest chwała... To o nas, wyrzutkach społeczeństwa. BOŻE, JAKA CHWAŁA??
Dobra, kończę, obowiązki wzywają [dobra, nawet nie będę ściemniała że mam coś do zrobienia, idę na moją budę gdzie zrobili lodowisko, może spotkam jakieś znajome cioty].