Archiwum 14 stycznia 2004


sty 14 2004 chłopcy, czyli wali mi
Komentarze: 2

Cóż. Mam powody, by być very, very happy. Ale nie jestem. Czyli normalka.

 

-Ej, co tu jest napisane?
-Nie widać?
-OO, Linkin Park? Hehe, Anka, masz nową koleżankę! Trzeba ją zapoznać z Czarkiem!

Od razu mówię, że naszywka doszła. I nie omieszkałam jej od razu przyszyć. Wspominałam już może kiedyś, ze jestem uczulona na każdy metal poza srebrem? Nie? No to wiedzcie, że jeżeli dostajecie wysypki na sam widok jakiegokolwiek metalu, nie bierzcie się za przyszywanie jakiejkolwiek naszywki [w sumie 3 warstwy, 2 - gruby jeans + naszywka], bo możecie nieźle spuchnąć... Na SZCZĘŚCIE najbardziej jestem uczulona na złoto [wiem, śmiesznie], a więc obudziłam się już normalna. Heh. Cieszę się, że igły nie są ze złota.

Czyli nie całe miasto wiedziało, że kocham LP. Dziewczyny z mojej klasy nie wiedziały. Co nie znaczy oczywiście, że nie uważały mnie za najbardziej psychiczną osobę w klasie [to, co dzisiaj robiłam na matmie, wcale mi nie pomogło w obaleniu tego... no cóż, faktu]. Heh, przynajmniej dowiedziałam się, że Anka słucha tego, czego słucha. Cóż, nie wygląda. Mam dziwne wrażenie, że ona ‘słucha’ LP tylko dlatego, że... hm... NO Z POWODU CZARKA. Czyli tak jak połowa dziewczyn w mojej szkole, które po wymienieniu tysiąca ulubionych zespołów [od PFK po Atomic Kitten], rzucają: ‘no, i oczywiście kocham Linkin Park’. Moim skromnym zdaniem to trochę [TROCHĘ? Raczej więcej niż trochę] żenujące, ale cóż. O tyle dobrze, że WRESZCIE i NARESZCIE po dwóch tygodniach będę miała Hybryd Theory [cóż, moja płyta PRZEPADŁA, WSIĄKŁA, ZGIĘNŁA i w ogóle jest, jakby to powiedziała facia od niemieckiego, VERLOREN; nie ma jej, i raczej nie ma już szans na znalezienie]. Przegrywana z przegrywanej [od Czarka, NO SKĄD JA WIEDZIAŁAM?!?!?!], taak, całe życie o czymś takim marzyłam... Cóż, dłużej bez tej płyty nie przeżyję, więc dobre i to.

 

Ok, tyle o LP, bo to się robi nudne. No i w ogóle to wszystko o muzyce pewnie [na pewno] jest nudne, ale.. cóż. Nie piszę dla komentarzy, ale pomyślmy chwilę – po co mi blog, skoro ludzie mają tego nie czytać? Od tego są normalne pamiętniki, o ile się nie mylę.

Przepraszam bardzo, czy ja usłyszałam, że trzeba mnie zapoznać z Czarkiem? HĘ? No to fajnie. Właśnie zaczynałam stwierdzać, że chłopcy nie są potrzebni mi do niczego [poza Karolem, of course; o nim za chwilę], a Mela trafiła w moją czułą strunę – w Czarka. CHOLERA JASNA! Najciekawsze jest to, że to NAPRAWDĘ są jego kumpelki, a Mela zwykle dotrzymuje słowa... Ciekawe, co z tego będzie. Nie mogę się doczekać. Hehe.

 

Wiecie co? Najbardziej chore jest to, że CAŁY CZAS SIĘ ZAKOCHUJĘ. No dobra, mam te swoje 14 lat, i mam święte prawo do zakochiwania się nawet codziennie, ale bez przesady. Poza tym, to nie jest jako takie zakochanie nawet. To jest coś, co ludzie nazywają ‘zauroczniem’. Kocham Karola, nie wystarczy? Tylko że to nie chłopak, to kumpel [na szczęście]. A Czarek? No cóż, to ideał. A ja? Dobra, jestem tym kim jestem, trudno mi będzie coś zmienić. No więc? No więc nic. Heh. I nie jest dobrze.

 

 

Dobra. CZAREK WCALE MI SIĘ NIE PODOBA. NIE MOGĘ SIĘ BUJAĆ W KIMŚ TYLKO DLATEGO, ŻE SŁUCHA LINKIN PARK I JEST STRASZNIE ŁADNY. JASNE? NAWET GO NIE ZNAM. Boże, nie mogę się zakochać tak normalnie, zwyczajnie i po prostu w kimś osiągalnym? W CHOPINIE NA PRZYKŁAD? No, tylko że Chopin wygląda jak małpa, zachowuje się jak małpa, i nie wiem nawet co myśli o aborcji chociażby, nie mówiąc już o tym, czego to zwierzę słucha. Czyli dokładne przeciwieństwo Czarka.

DOBRA, DOSYĆ O CHŁOPAKACH! Teraz o Karolu [wbrew pozorom to nie chłopak. NO DOBRA, to jest chłopak, ale.. cóż... on naprawdę nie jest taki jak inni].

Dzisiaj na matmie zachowywałam się jak dzieciak [czyli tak jak 90% mojej klasy]. Darłam się na Marlenę, piszczałam, śpiewałam [całkiem niechcący – tak to jest jak się ma przy sobie walkmana z muzyką, którą kochasz, a facet strasznie przynudza] By Myself [od razu się tłumaczę, bo ktoś mógłby stwierdzić, że ściemniam – nie mam PŁYTY Hybryd Theory, mam KASETĘ, ale kaseta to nie to samo, nie?], biłam się z Olą [heh, normalka] i w ogóle mi waliło [jak to zwykle bywa gdy mam dobry dzień]. Pewnie, że to wszystko nie pasuje do mojej postawy obrończyni zwierząt i tej, która zjednoczy wszystkich ludzi na całym świecie, wegetarianki noszącej glany ze sznurówkami koloru niebieskiego [takiego smurfowego :D], zodiakalnej Panny, która nienawidzi tylko dwóch rzeczy – niesłusznych wojen i zabijania niewinnych ludzi. Nie pasuje, no bo jak? Ale po prostu mi odwaliło. No i chyba było mnie słychać w sąsiedniej sali. A musicie wiedzieć, że chodzę do najstarszej szkoły w mieście, która ma naprawdę grube mury, również wewnętrzne. No i kazał mi się przesiąść do ostatniej ławki [facet, nie Karol; chociaż to niby jemu poświęcony jest ten fragment]. Ok, nie mam nic do tego, też bym chyba tak zrobiła na jego miejscu. No na koniec lekcji, gdy już byliśmy spakowani i w ogóle koleś przestał na nas zwracać uwagę, Karol odwrócił się [siedział dwie ławki przede mną] i zaczął się śmiać. DO MNIE, NIE ZE MNIE. Czyli, znając jego wcześniejsze poczynania i wiedząc, co mniej więcej kombinuje w swoim łebku, za jakieś 2 dni zacznie odpisywać na SMSy i odzywać się do mnie normalnie w szkole. Czyli wszystko jest ok. BUAH. JA wiem, że to jest śmieszne, ale jak już mówiłam, on naprawdę nie jest taki jak reszta. Jemu wali tak jak mi. Trudno o lepszego kumpla.

Miałam nie pisać o chłopakach, zdaje się? No to cofam. Na polskim była nabita. Czyli jak zwykle. No i się śmiałam. Normalka. No i Hubert cały czas się na mnie patrzył, przez ten czas, kiedy prawie wylądowałam na podłodze, bo Krzysio, z którym siedzę, stwierdził, że WIEŻA, na której myszy zeżarły Popiela [MIT! Myszy jedzą prawie wszystko, ale bez przesady], znajduje się w BiałoWIEŻY. Z KIM JA SIĘ ZADAJĘ!?!? No cóż. Gapił się na mnie, no i sam się śmiał. Wiecie co? Myślałam że pierdonę na podłogę [pomijając fakt, że i tak już prawie na niej leżałam]. Cóż, kocham Karola, ale mimo, że on też się na mnie patrzył, to jakoś nie dostałam palpitacji serca z tego powodu... Nie chodzi o sam fakt lampienia się na mnie, tylko o te oczy. BOŻE, DLACZEGO HUBERT MA TAKIE OCZY?!?! Nie są jakieś szczególnie piękne, widziałam ładniejsze [chociażby taki na przykład Czarek ma ładniejsze :D]. Ale są takie.. ciemne... czarne prawie.. i... on... no cóż, to spojrzenie ma w sobie coś takiego, że się topię. Na szczęście dobrze pływam. Bo bym się utopiła.

 

CO JA DO KURWY NĘDZY PISZĘ??? Co się ze mną dzieje? TONĘ W OCZACH HUBERTA, KOCHAM KAROLA, A ZA IDEAŁ UWAŻAM CZARKA?! Tzn. Karola tu nie powinno być, bo to nie ta kategoria, no ale nieważne. Po prostu mnie pojebało.

 

Stwierdzam fakt, że chce mi się spać jak cholera. Co też zaraz uczynię [to znaczy pójdę pod prysznic, a potem położę się do łóżka, gdzie dokończę czytać ‘Dziewczyna nie ludzie’, a potem przez pół godziny będę słuchała na dobranoc Meteory, potem będę szukała po całym domu psa, potem pies będzie chciał na dwór, i będę się przebierała z pidżamki w normalne ciuchy, pies nie będzie się mógł załatwić, więc będę przez 15 minut marzła na dworze, potem wrócę do domku i zrobię sobie cytrynową herbatę, potem stwierdzę, że wcale nie chce mi się spać, i będę przez godzinę grała na komórce mojej mamy w Snake’a, potem znów włączę sobie Meteorę i zasnę snem sprawiedliwego [no cóż, wyłączając to, że prawie cały czas kłamię, no ale nieważne] o godzinie 2 w nocy. Czyli nic, zaprawdę wam powiadam, nic nowego [naprawdę mi wali na dekiel].

See you letter, baby!

myself : :