Archiwum styczeń 2004


sty 16 2004 takie jakieś pierdoły
Komentarze: 1

Zonk. Niezły zonk.

Była sobie Izka mała, re re kum kum, re re kum kum, i się w Hubim zakochała re re kum kum JEB. Wiecie co? Gdy przez kilkanaście dni był mróz, a potem zrobiło się TROCHĘ cieplej i wierzchnia warstwa lodu się roztopiła, pod spodem nadal jest zamarznięte. I wiecie co? To może być niebezpieczne dla otoczenia. Dla mnie w szczególności.

Mam ustawioną fotkę Karola jako wygaszacz na komórce. Heh. Ale ze mnie down. Zaraz to skasuję.

Dzisiaj spotkałam się z Kaśką. Cóż. First. Ona ma WSZYSTKO JEST HYBRYDĄ! A ja o tym dopiero teraz się dowiedziałam! Hm, w sumie ona to ma dopiero od dzisiaj mniej więcej od południa, ale myślałam, że o takiej ważnej rzeczy poinformuje mnie nieco szybciej. Ale nevermind. Second. Ta ciota właśnie mnie uświadomiła, że to, że [wiem, powtarzam się z tym że, ja ja, ich bin da, heh] ciągle gadam o Hubercie, to nie przypadek, no i zadała proste pytanie na które ja... hm... cóż.. no nie wiem. Wiem. Odpowiedziałam na nie twierdząco.

Ej, co ty, bujnęłaś się w tym Hubercie czy jak?!

Boże, do czego to dochodzi, żebym gadała z Kasią o takich rzeczach? Mogę od niej przegrać płytę, ona ode mnie wiecznie pożycza Harry’ego Pottera i Więźnia Azkabanu, ja jej piszę opowiadania i wypracowania na polski, a ona za mnie rysuje wszystkie prace plastyczne jakie mam zrobić w domu. Obustronna korzyść. No, i oczywiście mogę jej wszystko powiedzieć, a ona mi, i z nią zawsze jest nabita, no i w ogóle jest super, ale DAJCIE SPOKÓJ. Mogę z nią gadać o tyłku Bena Afflecka albo o oczach kolesia ze Smalville, ale nie o Hubercie. Nawet nie mam oporów z rozmawianiem z nią na temat Karola [w końcu Karol to nie chłopak, no nie?]. Ale Hubert to co innego.

Ale dzisiaj się stało. I wiecie co? Tak jakby trochę mi ulżyło. Nie wiem dlaczego. W końcu, napisać coś na kompie, a powiedzieć żywej osobie, nawet jeżeli to twoja najlepsza kumpela, to trochę co innego. No i fajnie się czuję. Bo ona go zna i bardzo lubi i to chyba PIERWSZA osoba, która nie stwierdziła, że mam chore ew. wygórowane ambicje i/lub beznadziejny gust i/lub coś w tym stylu. No po prostu mnie nie wyśmiała. I fajnie.

Właśnie słucham mojej kochanej Meteory, myślę o tym, jaki ten świat jest wspaniały, i jednocześnie okrutny i obrzydliwy... Jest w nim miejsce zarówno na śnieżnobiałe płatki śniegu, które właśnie spadają sobie powoli z czarnego nieba, jak i na wojny, głód, cierpienie... Kocha się to, przez co się cierpi. Właśnie pewna osoba na moim Gadu-Gadu ma taki opis. Cóż... A może naprawdę tak jest? Jakoś mnie teraz wzięło na przemyślenia na temat tego świata, mojego życia... Kocham Linkin Park. Kocham Mike’a Shinodę. Kocham Pamiętnik Księżniczki. Kocham Huberta. Kocham Karola. Kocham From the Inside. Kocham... cóż. Kiedyś to chyba było trochę większe słowo, o ile się nie mylę... Nie zacznę teraz gadki w stylu ‘za moich czasów to coś tam’, bo TO są moje czasy, i ja nie wiem tak naprawdę, co było wcześniej. No i tyle. Jasne, że kochanie chipsów to nie to samo co kochanie kogoś, ale.. cóż. Wkurwia mnie, gdy jest taka sytuacja, jaka miała miejsce we wrześniu. Kaśka poznała Karola. OK, nie ma sprawy. Cóż. Tylko że on jej się strasznie podobał. Dobra, ja nie mam nic przeciwko. TYLKO DLACZEGO DO CHOLERY PO TYGODNIU OD ROZPOCZĘCIA ROKU SŁYSZAŁAM OD NIEJ CAŁY CZAS, JAK TO ONA BARDZO GO KOCHA? I że chce wyjść za niego i urodzić mu trójkę dzieci i tak dalej? Nawet go nie znała. No dobra, tydzień. Nie mówię, że ja i Hubert to co innego, to znaczy.. cóż.. nie ma żadnego JA i HUBERT, przynajmniej na razie.. Ale jest pewna różnica. Nawet trzy, a może nawet więcej.

1. Kaśka znała Karola tylko ze szkoły, ja chodziłam z Hubim na tenisa, po mieście [tak, tak, też się dziwię, no ale nevermind], chlałam z nim piwsko [nie tylko z nim, tzn. on właściwie nie pił, ja też nie, ale to się właściwie nazywa chlanie piwska.. Ale ta nazwa została wymyślona przez pewne uczynne i miłe starsze panie, które na mnie mówią ‘satanistka’, a na Jurka Owsiaka ‘narkoman’. Cóż. No i tak.

2. Kaśka nie dostawała opierniczu przez dwa miesiące na każdym polaku za to, że gada z Karolem, zanim facetka nie przesadziła jej do innej ławki, a ja – owszem [tzn. nie za to, że gadam z Karolem, tylko za to, że gadam z Hubertem, of course]. Heh.

3. Kaśka nie wie [tak, właśnie, nadal] jaki jest ulubiony kolor, napój, zespół, nauczyciel i przedmiot Karola. A ja wiem. I to obu.

Ja nie wiem, czy to co czuję do Huberta, to miłość. Nie, ja tego nie powiedziałam. I wcale tak nie myślę [nie do końca, przynajmniej]. Właściwie to ja sama nie wiem, co mam myśleć. Możliwości są 4: albo naprawdę go kocham, albo to zauroczenie, albo on mi się tylko podoba, albo sobie coś ubzdurałam, jak bardzo go kocham, bo dawno się w nikim nie bujałam. No nie?

Boże, zawsze, gdy zaczynam coś pisać, to schodzi to na miłość. KONIEC z tym. Heh.

Z najświeższych wieści, mam średnią 4,5, wzorowe na włosku’ i fajnie się czuję. Szkoda tylko, że tak późno mam w tym roku ferie. Ale przeżyję. Oby do wakacji.

myself : :
sty 14 2004 chłopcy, czyli wali mi
Komentarze: 2

Cóż. Mam powody, by być very, very happy. Ale nie jestem. Czyli normalka.

 

-Ej, co tu jest napisane?
-Nie widać?
-OO, Linkin Park? Hehe, Anka, masz nową koleżankę! Trzeba ją zapoznać z Czarkiem!

Od razu mówię, że naszywka doszła. I nie omieszkałam jej od razu przyszyć. Wspominałam już może kiedyś, ze jestem uczulona na każdy metal poza srebrem? Nie? No to wiedzcie, że jeżeli dostajecie wysypki na sam widok jakiegokolwiek metalu, nie bierzcie się za przyszywanie jakiejkolwiek naszywki [w sumie 3 warstwy, 2 - gruby jeans + naszywka], bo możecie nieźle spuchnąć... Na SZCZĘŚCIE najbardziej jestem uczulona na złoto [wiem, śmiesznie], a więc obudziłam się już normalna. Heh. Cieszę się, że igły nie są ze złota.

Czyli nie całe miasto wiedziało, że kocham LP. Dziewczyny z mojej klasy nie wiedziały. Co nie znaczy oczywiście, że nie uważały mnie za najbardziej psychiczną osobę w klasie [to, co dzisiaj robiłam na matmie, wcale mi nie pomogło w obaleniu tego... no cóż, faktu]. Heh, przynajmniej dowiedziałam się, że Anka słucha tego, czego słucha. Cóż, nie wygląda. Mam dziwne wrażenie, że ona ‘słucha’ LP tylko dlatego, że... hm... NO Z POWODU CZARKA. Czyli tak jak połowa dziewczyn w mojej szkole, które po wymienieniu tysiąca ulubionych zespołów [od PFK po Atomic Kitten], rzucają: ‘no, i oczywiście kocham Linkin Park’. Moim skromnym zdaniem to trochę [TROCHĘ? Raczej więcej niż trochę] żenujące, ale cóż. O tyle dobrze, że WRESZCIE i NARESZCIE po dwóch tygodniach będę miała Hybryd Theory [cóż, moja płyta PRZEPADŁA, WSIĄKŁA, ZGIĘNŁA i w ogóle jest, jakby to powiedziała facia od niemieckiego, VERLOREN; nie ma jej, i raczej nie ma już szans na znalezienie]. Przegrywana z przegrywanej [od Czarka, NO SKĄD JA WIEDZIAŁAM?!?!?!], taak, całe życie o czymś takim marzyłam... Cóż, dłużej bez tej płyty nie przeżyję, więc dobre i to.

 

Ok, tyle o LP, bo to się robi nudne. No i w ogóle to wszystko o muzyce pewnie [na pewno] jest nudne, ale.. cóż. Nie piszę dla komentarzy, ale pomyślmy chwilę – po co mi blog, skoro ludzie mają tego nie czytać? Od tego są normalne pamiętniki, o ile się nie mylę.

Przepraszam bardzo, czy ja usłyszałam, że trzeba mnie zapoznać z Czarkiem? HĘ? No to fajnie. Właśnie zaczynałam stwierdzać, że chłopcy nie są potrzebni mi do niczego [poza Karolem, of course; o nim za chwilę], a Mela trafiła w moją czułą strunę – w Czarka. CHOLERA JASNA! Najciekawsze jest to, że to NAPRAWDĘ są jego kumpelki, a Mela zwykle dotrzymuje słowa... Ciekawe, co z tego będzie. Nie mogę się doczekać. Hehe.

 

Wiecie co? Najbardziej chore jest to, że CAŁY CZAS SIĘ ZAKOCHUJĘ. No dobra, mam te swoje 14 lat, i mam święte prawo do zakochiwania się nawet codziennie, ale bez przesady. Poza tym, to nie jest jako takie zakochanie nawet. To jest coś, co ludzie nazywają ‘zauroczniem’. Kocham Karola, nie wystarczy? Tylko że to nie chłopak, to kumpel [na szczęście]. A Czarek? No cóż, to ideał. A ja? Dobra, jestem tym kim jestem, trudno mi będzie coś zmienić. No więc? No więc nic. Heh. I nie jest dobrze.

 

 

Dobra. CZAREK WCALE MI SIĘ NIE PODOBA. NIE MOGĘ SIĘ BUJAĆ W KIMŚ TYLKO DLATEGO, ŻE SŁUCHA LINKIN PARK I JEST STRASZNIE ŁADNY. JASNE? NAWET GO NIE ZNAM. Boże, nie mogę się zakochać tak normalnie, zwyczajnie i po prostu w kimś osiągalnym? W CHOPINIE NA PRZYKŁAD? No, tylko że Chopin wygląda jak małpa, zachowuje się jak małpa, i nie wiem nawet co myśli o aborcji chociażby, nie mówiąc już o tym, czego to zwierzę słucha. Czyli dokładne przeciwieństwo Czarka.

DOBRA, DOSYĆ O CHŁOPAKACH! Teraz o Karolu [wbrew pozorom to nie chłopak. NO DOBRA, to jest chłopak, ale.. cóż... on naprawdę nie jest taki jak inni].

Dzisiaj na matmie zachowywałam się jak dzieciak [czyli tak jak 90% mojej klasy]. Darłam się na Marlenę, piszczałam, śpiewałam [całkiem niechcący – tak to jest jak się ma przy sobie walkmana z muzyką, którą kochasz, a facet strasznie przynudza] By Myself [od razu się tłumaczę, bo ktoś mógłby stwierdzić, że ściemniam – nie mam PŁYTY Hybryd Theory, mam KASETĘ, ale kaseta to nie to samo, nie?], biłam się z Olą [heh, normalka] i w ogóle mi waliło [jak to zwykle bywa gdy mam dobry dzień]. Pewnie, że to wszystko nie pasuje do mojej postawy obrończyni zwierząt i tej, która zjednoczy wszystkich ludzi na całym świecie, wegetarianki noszącej glany ze sznurówkami koloru niebieskiego [takiego smurfowego :D], zodiakalnej Panny, która nienawidzi tylko dwóch rzeczy – niesłusznych wojen i zabijania niewinnych ludzi. Nie pasuje, no bo jak? Ale po prostu mi odwaliło. No i chyba było mnie słychać w sąsiedniej sali. A musicie wiedzieć, że chodzę do najstarszej szkoły w mieście, która ma naprawdę grube mury, również wewnętrzne. No i kazał mi się przesiąść do ostatniej ławki [facet, nie Karol; chociaż to niby jemu poświęcony jest ten fragment]. Ok, nie mam nic do tego, też bym chyba tak zrobiła na jego miejscu. No na koniec lekcji, gdy już byliśmy spakowani i w ogóle koleś przestał na nas zwracać uwagę, Karol odwrócił się [siedział dwie ławki przede mną] i zaczął się śmiać. DO MNIE, NIE ZE MNIE. Czyli, znając jego wcześniejsze poczynania i wiedząc, co mniej więcej kombinuje w swoim łebku, za jakieś 2 dni zacznie odpisywać na SMSy i odzywać się do mnie normalnie w szkole. Czyli wszystko jest ok. BUAH. JA wiem, że to jest śmieszne, ale jak już mówiłam, on naprawdę nie jest taki jak reszta. Jemu wali tak jak mi. Trudno o lepszego kumpla.

Miałam nie pisać o chłopakach, zdaje się? No to cofam. Na polskim była nabita. Czyli jak zwykle. No i się śmiałam. Normalka. No i Hubert cały czas się na mnie patrzył, przez ten czas, kiedy prawie wylądowałam na podłodze, bo Krzysio, z którym siedzę, stwierdził, że WIEŻA, na której myszy zeżarły Popiela [MIT! Myszy jedzą prawie wszystko, ale bez przesady], znajduje się w BiałoWIEŻY. Z KIM JA SIĘ ZADAJĘ!?!? No cóż. Gapił się na mnie, no i sam się śmiał. Wiecie co? Myślałam że pierdonę na podłogę [pomijając fakt, że i tak już prawie na niej leżałam]. Cóż, kocham Karola, ale mimo, że on też się na mnie patrzył, to jakoś nie dostałam palpitacji serca z tego powodu... Nie chodzi o sam fakt lampienia się na mnie, tylko o te oczy. BOŻE, DLACZEGO HUBERT MA TAKIE OCZY?!?! Nie są jakieś szczególnie piękne, widziałam ładniejsze [chociażby taki na przykład Czarek ma ładniejsze :D]. Ale są takie.. ciemne... czarne prawie.. i... on... no cóż, to spojrzenie ma w sobie coś takiego, że się topię. Na szczęście dobrze pływam. Bo bym się utopiła.

 

CO JA DO KURWY NĘDZY PISZĘ??? Co się ze mną dzieje? TONĘ W OCZACH HUBERTA, KOCHAM KAROLA, A ZA IDEAŁ UWAŻAM CZARKA?! Tzn. Karola tu nie powinno być, bo to nie ta kategoria, no ale nieważne. Po prostu mnie pojebało.

 

Stwierdzam fakt, że chce mi się spać jak cholera. Co też zaraz uczynię [to znaczy pójdę pod prysznic, a potem położę się do łóżka, gdzie dokończę czytać ‘Dziewczyna nie ludzie’, a potem przez pół godziny będę słuchała na dobranoc Meteory, potem będę szukała po całym domu psa, potem pies będzie chciał na dwór, i będę się przebierała z pidżamki w normalne ciuchy, pies nie będzie się mógł załatwić, więc będę przez 15 minut marzła na dworze, potem wrócę do domku i zrobię sobie cytrynową herbatę, potem stwierdzę, że wcale nie chce mi się spać, i będę przez godzinę grała na komórce mojej mamy w Snake’a, potem znów włączę sobie Meteorę i zasnę snem sprawiedliwego [no cóż, wyłączając to, że prawie cały czas kłamię, no ale nieważne] o godzinie 2 w nocy. Czyli nic, zaprawdę wam powiadam, nic nowego [naprawdę mi wali na dekiel].

See you letter, baby!

myself : :
sty 12 2004 bla bla
Komentarze: 1
Najlepsi zodiakalni partnerzy: Byk, Rak, Koziorożec.

Cco? Przepraszam bardzo, RAK? Jedyny Rak, którego znam, to HUBERT. O ile wiem, już o tym wcześniej pisałam. Nie wierzę w horoskopy. Nie wierzę w horoskopy. Nie wierzę w horoskopy CHOLERA JASNA! Po raz kolejny pisze, że we wrześniu zakocham się w Raku. Są dwie opcje: first - oni się umówili i to wcale nie jest prawda, second - TO PRAWDA.

HELP ME! No cóż. Już chyba mówiłam, że nie wierzę w horoskopy? No to jest jeden problem. Nie, nie taki, że Hubert to chłopak, w którego fotkę mogę się wgapiać przez całą noc [i dzieś będę miała ku temu doskonałą okazję - rąbnęłam taką fotkę Paulinie... no dobra, ona o tym wie, że ja ją mam, tylko nie wiem, czy się na to zgadza... heh, jakoś średnio mnie o to obchodzi]. Ten problem to to, że horoskop na Onet.pl w ok. 60% się zgadza.

Albo mają farta i udaje im się strzelić, albo coś w tym jest. Nie wierzę w horoskopy. NIE WIERZĘ W HOROSKOPY.

Dlaczego tak panikuję? Hę? Cóż. Powiedzmy, że Hubert to hip hopowiec, jest super, przystojny, nie wygląda jak dziesięciolatek [patrz: Karol], ma fajne poczucie humoru, czyli jednym słowem... ZUPEŁNE PRZECIWIEŃSTWO MNIE. Przeciwieństwa się przyciągają? Nic z tych rzeczy. Heh.

myself : :
sty 12 2004 takie tam bla bla
Komentarze: 0

No cóż. JESTEM PEWNA, co chcę robić w przyszłości.

Chcę, by całe społeczeństwo poznało prawdę. I wiem jak to zrobić. Naprawdę. DZIENNIKARSTWO. Taak. To jest to. Siła mediów jest tak wielka, że nawet takie dzieciaki jak ja znają jej potęgę. Gazety mogą pisać co chcą [no, prawie, co prawda dziennikarze są ciągani po sądach i tak dalej, ale nevermind]. TAK, już wiem co chcę robić. Ok, przez te parę lat mogę jeszcze 5 razy zmienić zdanie, fakt, ale na razie jestem pewna że chcę to robić. Kiedy chciałam zostać weterynarzem, nie byłam aż tak zdeterminowana. No dobra, byłam, ale tylko do czasu, kiedy się dowiedziałam, że na studiach weterynaryjnych kroi się szczury. Możecie sobie kroić co chcecie, i tak pójdę na dziennikarstwo.

Cóż, dzisiaj w budzie się trochę zdołowałam. Ale tylko troszeczkę. CHOLERA JASNA, MAM TRÓJĘ Z W-Fu NA PÓŁROCZE! Teraz niech ktoś spróbuje mnie zaczepić, to go zagryzę. Zazwyczaj czuję się jak mieszaniec buldoga i wyżła. Teraz mam dziwne wrażenie, że najbardziej przypominam amstaffa.

Fajnie. Będę miała średnią 4,5. Tego mi brakowało do pełnego szczęścia. Wczoraj powiedziałam mojemu staremu, jak bardzo cieszę się, że niedługo wyjeżdża na 3 tygodnie. Mam dziwne wrażenie, że niezbyt podbudowałam jego ego. Wcześniej odzywał się półsłówkami. Teraz nie odzywa się w ogóle. I wiecie co? Mam to głęboko. Jakoś mi nie zależy na tym, żeby człowiek [?], który przez całe moje życie uświadamiał mnie, że jestem zerem, odzywał się do mnie. Wolę, żeby milczał, niż mówił to, co zazwyczaj. Heh.

No nic, wczoraj był najważniejszy dla mnie dzień w roku. Tak, tak, naprawdę najważniejszy. Ponieważ właściwie jestem ateistką, nie jest dla mnie ważne np. Boże Narodzenie czy Wielkanoc. No bo co? Sam fakt, że ileś tam tysięcy lat temu stało się to, co się stało? A SKĄD MOGĘ WIEDZIEĆ, ŻE TO SIĘ STAŁO NAPRAWDĘ? Nie mogę. I nie bardzo wierzę. Mówcie sobie, co chcecie, że jestem głupią ciotą, że wiara jest potrzebna i w ogóle. Jakoś Bóg mi nigdy w życiu jeszcze nie pomógł, zawsze z błota wyciągała mnie Mama albo znajomi. NIGDY sama się nie podniosłam, a tym bardziej nie pomógł mi Bóg czy coś w tym stylu. Co poza tym? 3 maja? 11 listopada? Gdzie tam. Jakoś nie mam zbytniego sentymentu do Polski. Bla bla, jasne, że tutaj się urodziłam, moi przodkowie byli Polakami [chociaż nie całkiem] i tak dalej, i co poza tym? CO TO JEST PATRIOTYZM? Hę? Dajcie spokój, nie ma czegoś takiego. Tzn. jest, według definicji, którą podali nam na WOSie, jest to ‘miłość do swojego narodu, jednak prawdziwy patriota szanuje inne narodowości’, czy coś w tym stylu. CO mam kochać? Gdybym wyjechała, powiedzmy do NYC [mam zamiar i nie myślcie że mi się nie uda], to za czym miałabym tęsknić? Za tym syfem, który widzę codziennie przez okno? Za porąbaną polityką? Za chamskimi ludźmi, których codziennie spotykam na swojej drodze? ZA CZYM? Za niczym. A więc np. 11 listopada nic dla mnie nie znaczy. Jestem bardziej Europejką, niż Polką, i dobrze mi z tym.

A WOŚP to naprawdę ważny dla mnie dzień. Tego dnia jest jakoś tak inaczej, nawet fajniej kłóci się ze starszymi ludźmi wracającymi z kościoła, którzy na widok plakietki WOŚPu zaczynają gadać, że Jurek to narkoman i alkoholik, i że całą tą kasę wydaje na wódę, i szkoda im 20gr wrzucić do puszki. Niech porównają sobie obiektywnie Jurka i ksiundza Rydzyka. Heh. Myślę, że będzie koło 30 milionów w tym roku. Tak mi się przynajmniej wydaje.

No nic. W tym roku niestety ZNOWU nie kwestowałam, a to tylko dlatego, że ZA PÓŹNO pokapowałam się, że jest sztab w moim mieście :(. No ale nieważne, cały czas byłam w naszym sztabie, pomagałam przy rozdawaniu świeczek [zrobili tak fajnie, że każdy kto był w hali dostał swoje małe Światełko Do Nieba], rozkładałam gdzie się dało prace dzieciaków i nie tylko, które można było kupić, dekorowałam salę, rozcinałam Serduszka i w ogóle robiłam co tylko mogłam. Niestety w tym roku miałam dosyć mało funduszy, niestety nie zaczęłam zbierać kasy miesiąc wcześniej, jak zwykle, bo jak już mówiłam za późno dowiedziałam się, że coś w ogóle jest tu gdzie mieszkam :(. Najpierw byłam z Pauliną, ona też pomagała w organizowaniu całej akcji w hali, potem doszła do nas Kaśka. Z Kasią było o WIELE ciekawiej, no i po raz pierwszy od kilku dni się ŚMIAŁAM, co zdarza mi się chyba tylko z nią. I z Karolem. No cóż, o JEDYNEJ nieciekawej rzeczy tego dnia nie chce mi się pisać, może szybciej zapomnę. Chociaż wątpię. No ale przynajmniej wiem, co mam sądzić o Karolu. Szkoda.

Dzisiaj stało się to, czego się najbardziej [no, może TROCHĘ przesadziłam, ale niewiele] bałam. Chopin przyszedł do szkoły. Tak się jakoś złożyło, że nie ćwiczyłam na W-Fie, on też nie ćwiczył [no bo jak, ze złamaną ręką? BTW, zwierzęta chyba nie mają rąk? No to ze złamaną łapą]. CAŁY CZAS się na mnie lampił [zresztą nie tylko na W-Fie, ale też na innych lekcjach], co było trochę żenujące, jeśli chcecie znać moje zdanie. DLACZEGO NIE MOŻE SIĘ WE MNIE ZAKOCHAĆ TAKI NA PRZYKŁAD MIKE SHINODA, CZY SEAN PAUL, CZY CHOCIAŻBY KAROL, TYLKO TAKI DUPEK JAK CHOPIN? HĘ? Co nie znaczy, że Karol to nie dupek. Ok, jest dupkiem, ale go kocham. A Chopina nie cierpię. I on dobrze o tym wie.

Już bardziej jestem skłonna uwierzyć w bogów greckich, niż w chrześcijańskiego Boga. Bo z tego co wiem, to Zeus był chamski i wredny, a Bóg nie. A to, co się dzieje w moim zasranym życiu, z całą pewnością podchodzi pod chamstwo.

Cóż, trafiłam na kolejnego pokemoniastego bloga [na blogi.pl, blog.pl nadal nie działa; mam to w dupie, i tak nie posiadam tam swojego konta, a poza tym na blog.pl jest beznadziejny serwer i w ogóle lipa], na którym znajdował się link to pamiętnika zmarłego opatrzony wzruszającym opisem. Mnie jakoś to nie rusza tak za bardzo. I, naprawdę, mówcie sobie o mnie co chcecie. Że nie mam serca. Że mam zrytą psychę [to akurat chyba jest prawda]. Że nie wiem co mówię. Heh. Wiem. To, że jakoś do mnie nie przemawia Biblia i to, co mówią księża z Rydzykiem na czele, to nie znaczy, że nie wiem co mówię. To, że nie czuję jakiegoś szczególnego sentymentu do miejsca, w którym żyję, nie oznacza, że nie wiem co mówię. Mówię to co myślę, i tyle.

 

Naszywki jeszcze nie ma. CZEKAM. Na razie cierpliwie. W środę, jeśli nie przyjdzie, to pewnie zryję sobie rękę igłą, i wyryję coś na biodrze [jak zwykle]. Nie grożę, przewiduję przyszłość. Jeśli ktoś, kogo nie lubię, powie mi, żebym się pocięła, to tego nie zrobię. Jeśli ktoś, kogo nie lubię, powie mi, żebym tego nie zrobiła, to pewnie to zrobię. Jeśli ktoś, kogo kocham, poprosi mnie żebym tego nie robiła, to nie zrobię tego. To właśnie wyjaśnia, dlaczego mój stary mnie nienawidzi. Heh.

Wiecie co jest zastanawiające? No bo tak: bardzo kocham moją Mamę, to jest jasne. Jest sobie chłopak, którego znam zaledwie pół roku, który ostatnio przestał się do mnie odzywać [zresztą nawet tak bardzo mu się nie dziwię], którego w sumie b. mało znam i który w gruncie rzeczy jest okropnym dzieciakiem i w ogóle jest strasznie dziwny. I jest sobie mój ojciec, którego znam całe życie, no i.. no cóż, jest moim ojcem. A ja ZAWSZE wybrałabym tego chłopaka. I wiecie dlaczego? Bo ten chłopak jeszcze NIGDY nikomu nie wygadał tego, co mu powiedziałam, NIGDY nie kazał mi iść do swojego pokoju i nie dał miesięcznego szlabanu, gdy nazwałam do pojebanym, zwalonym, niedorobionym downem, nawet nigdy się za to nie obraził, no i gdy spytałam go, co napisał w 3 zadaniu z polaka, nigdy nie nazwał mnie nieukiem, idiotą, debilem czy czymś w tym stylu. No i nigdy mi nie rozkazuje. NIGDY. Jeszcze nie było takiego zdarzenia, żeby miał do mnie jakiś interes i nie użył słowa proszę, ew. please lub coś w tym stylu. I nigdy nie powiedział złego słowa na coś, co kocham. I on, w przeciwieństwie do mojego ojca, uważa [chyba] że jestem człowiekiem. Heh, to nie jest zabawne. Mój ojciec nigdy mnie nie uderzył czy coś takiego. Nigdy. Ale moja psycha jest całkiem zdryta. Nie, Karol nie jest jakimś ideałem, absolutnie. To NIE jest materiał na chłopaka. To jest przyjaciel. I ja go kocham tak jak przyjaciela. Chodzić mogłabym z kimś takim, jak Czarek. Albo chociażby jak Bartek. Ale nie z Karolem. Ale i tak go kocham [heh, jaka ja się zrobiłam sentymentalna nagle].

No nic, idę do Pauliny [kolejny nie- hip hopowiec na tym świecie...; wcale ich nie jest tak mało, jak myślałam. Na SZCZĘŚCIE]. Cya.

 

myself : :
sty 10 2004 ni ma nic
Komentarze: 4

Jakiś czas temu napisałam długą notkę, najdłuższą ze wszystkich do tej pory. No i co się stało? NO OCZYWIŚCIE ktoś na parę sekund wyłączył prąd. Ale te PARĘ SEKUND wystarczyło, żeby całą notkę diabli wzięli. Czy ja mam tylko takie wrażenie, że wszyscy się na mnie uwzięli???

No nic. Moja babcia zrobiła sernik, więc dzisiaj mam święto narodowe i wszystko wszystkim wybaczam. POZA jedną osobą. Karolem.

Od kilku dni nie było go w szkole [chyba od środy]. No dobra, może jest chory albo coś w tym stylu. Ok, ja to rozumiem. Może nie odpowiadać na SMSy, bo np. skończyła mu się kasa na karcie. Ok, nie ma problemu. ALE DLACZEGO DO CHOLERY NIE RACZY ODPUŚCIĆ SYGNAŁU?!?!?! Może mi to ktoś wyjaśnić? Hę? Ja wiem, że go kocham, i że jest najważniejszą osobą w moim życiu, i że powinien być światłem mojego życia, ale to zaczyna być denerwujące. Nawet nie zaczyna – JEST denerwujące. Ale i tak go kocham, bo w sumie tylko on mnie tak NAPRAWDĘ rozumie i w ogóle jest super. Szkoda tylko, że to taki straszny dzieciak. Ale wiecie co? Jak się kogoś kocha tak naprawdę, to jakoś te wszystkie wady są trochę niedostrzegalne. I nieważne. A ja go naprawdę kocham. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Jutro niedziela. Taak. NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ. I tak nie idę do kościoła, bo, jak to powiedziała Mia, mój anioł stróż, ‘nie będę się modliła do boga, który pozwala wycinać drzewa, a na ich miejscu robić pastwiska dla krów, które potem zostaną zjedzone w McDonaldzie’. Zgadzam się z nią w 100%. Jak zawsze. W ogóle mam wrażenie, że ja = Mia, i na odwrót. Po prostu jesteśmy identyczne. Chociaż z wyglądu bardziej przypominam Samanthę Madison – mała, nie gruba ale też nie chuda, ubrana zawsze [ja – przeważnie, chociaż mam też dużo innych ciuchów, ale najbardziej lubię te czarne] na czarno, nie cierpiąca żadnych kosmetyków poza szamponem do włosów, balsamem i kremem nawilżającym, i tak dalej, i tak dalej. Ale charakter mam Mii. W 100%.

Wiecie?

Bo ja nie wiem. Jakoś nie chcę wiedzieć niczegokolwiek. Po tym tygodniu mój mózg przypomina wyżętą gąbkę. Szkoła albo zdrowie – wybierajcie. Ja wybrałam to pierwsze i co z tego mam? Tróję z fizyki, mózg jak gąbka i kręgosłup jak Krzywa Wieża w Pizie. Heh.

 

Zauważyłam, że nie umiem wyrażać swoich uczuć, uzewnętrzniać ich. Gdy coś nie idzie po mojej myśli, to zamykam to w sobie, za to zaczynam zrzędzić i wkurzać się o coś zupełnie innego. To chyba dlatego cały czas tutaj narzekam. Ale ja nie potrafię napisać prawdy – tego, co mnie gryzie. PO PROSTU. Mam kłopoty w domu, na szczęście teraz będzie lepiej... Ale to jest trudne, to wszystko. O tym, co się u mnie dzieje, nie wie nikt. Oczywiście, to nie jest nic, czego nie można przeżyć. Bardzo, bardzo wielu rodziców się rozwodzi, dzieciaki też to przeżywają tak jak ja i w ogóle. Moi starzy są już ze 3 lata po rozwodzie, a NIKT z moich znajomych o tym nie wie – po prostu nikt. Tutaj mogę o tym napisać, bo jestem anonimowa, i nikt nie odkryje, kim naprawdę jestem. Jakiś taki dzieciak z małego miasta, gdzie wszyscy go znają, a 99% z tych osób go nie cierpi, chodzi ubrany prawie cały na czarno, słucha muzyki, która dla ogółu populacji jest nie do zniesienia, i podnieca się, że ktokolwiek go rozumie. Nie? NIE. Hehe. To znaczy niby tak, ale nie do końca. Zdaję sobie sprawę, że jestem dziwadłem, ale niewiele osób stara się odkryć, że ‘pod tą fasadą mutanta bije serce człowieka, który po prostu stara się, tak samo jak wszyscy inni ludzie na tym świecie, osiągnąć pewien stopień samorealizacji’. No i tyle.

 

 

Właśnie wcinam rosół Amino na sucho. Moja mama twierdzi, że to jest niezdrowe, ale jakoś nie bardzo interesuje mnie to, co sadzi moja mama na temat zdrowego odżywiania, bo ona pali papierosy. Całe dzieciństwo żywiłam się głównie chińskimi zupkami na sucho, no i jeszcze żyję. Fakt, jak już wspomniałam, trochę mnie zmutowało, ale już BARDZIEJ się chyba nie da, więc niczym nie ryzykuję. Najwyżej wyrośnie mi trzecie oko albo piąta kończyna. Niewielka różnica. W gruncie rzeczy, makaron z zupek na zimno to jedna z niewielu form makaronu, którą mogę – jako wegetarianka – jadać. Poza tym, pozostaje mi spaghetti wegetariańskie. Nawet w kluskach z serem jest tłuszcz. Bez tego są niejadalne, mówię wam. A ja niestety uwielbiam wszelkie kluchy.

 

No dobra, ja zbijam. Wejdę sobie pod prysznic, puszczę gorącą wodę i będę stała i się grzała, aż się rozpuszczę :D. See you letter!

myself : :